29 kwi 2017

Milka Collage czyli "takie coś, z takim czymś, bez takiego czegoś".




Dziś na tapetę idzie tabliczka od Milki. Widziałam te czekoladę w zeszłym roku, ale ciągle coś powstrzymywało mnie od jej zakupu. Skusiłam się na nią po świętach i tak przeleżała ze swoja koleżanką (która pojawi się w następnej recenzji) prawie dwa tygodnie.
Dziś naszło mnie na coś słodkiego więc to dobra okazja aby napisać o niej kilka słów.

Rzadko kupuje mleczne czekolady, a te nadziewane czymkolwiek prawie wcale. Niestety, jak to zazwyczaj z Milką bywa, skusiło mnie piękne opakowanie;) Zdjęcie czekolady po prostu uśmiechało się z do mnie półki i nie mogłam przejść obojętnie, nie włożywszy jej do koszyka.
Dziś dopiero zerknęłam na skład...No ekhym...tak, pozostawia wiele do życzenia, ale ok w końcu to mój cotygodniowy ''cheat meal" i wszystko jest dozwolone;)



Pierwsze na co spojrzałam i co zakuło w oczy:"Wyrób cukierniczy z kremem kakaowym..."(wtf? przypomniało mi sie dzieciństwo i gwiazdorki z masy czekoladopodobnej...blee..).
No, ale tutaj nie w tym rzecz na szczęście.
Tabliczka składa się z połączonych ze sobą tj. foremek. Nie tak ładnych jak na opakowaniu rzecz jasna;) Foremki tworzy cieniutka warstwa milkowej, mlecznej czekolady i krem z dodatkami.
Krem w smaku i konsystencji przypomina ten, który występuje m.in. w czekoladkach Merci, Lindor lub Toffifee. Mega słodki i gładki. Spodziewałam się, że będzie bardziej miękki. Natomiast jest tylko trochę mniej twardy od otaczającej go czekolady. Chociaż może to zależy od temperatury otoczenia.



Dotaki: kropelki czekolady deserowej (praktycznie niewyczuwalne), kawałki słonego karmelu (jak dla mnie mógłby być bardziej słony), nie klejącego, tylko chrupiącego prawie jak w batonie Daim. No i kawałki ciastek  w stylu Petit Beurre.

Całość strasznie słodka, zamulająca i mdła. Na pewno wersja malinowa jest o niebo lepsza i może kiedyś będę miała okazję jej spróbować.
Czekolady Milki zawsze były bardzo słodkie, jednak są takie, do których chętnie wracam. Tej na pewno nie kupie ponownie.


Sklep: Biedronka
Cena: 3,20zł/93 g
Ocena: 4/10


18 kwi 2017

Ko-Ko Choco Roshen



Te cukierki to mój hit tegorocznych świąt Wielkanocnych. Głównie dlatego, że są z białej czekolady. W końcu coś na święta, co jest zrobione z białej a nie ciemnej czekolady!
Czyli coś, co mnie nie uczuli, co nie jest barankiem wielkanocnym do koszyczka, a całkiem całkiem smakuje:)

Te białe jajeczka pojawiły się długo przed świętami i właśnie wtedy kupiłam je na próbę. Jakie było moje zdziwienie (i radość), gdy się okazało, że nie są zrobione z mlecznej czekolady!:)
Biała od dzieciaka była moją ulubioną, a ta w cukierkach Ko-Ko Choco jest całkiem przyzwoita.
Nie smakuje jak wyrób czekolado podobny, ani polewa w niektórych cukierkach.




Jajeczko jest dosyć sporą pralinką w kształcie ściętego jajka. Założeniem ukraińskich producentów, bo właśnie tam są one produkowane, było by przypominały z wyglądu jajko kurze (ugotowane).
I oto mamy dość grubą warstwę białej czekolady, która pokrywa nieco bardziej miękkie, jasne nadzienie o smaku waniliowym oraz znajdujące się w środku żółte, bardziej aksamitne, budyniowe nadzienie o smaku likieru jajecznego/advocata. Wydaję mi się, że zawiera alkohol, ale nie jestem pewna czy się nie mylę. Informacji na ten temat nie znalazłam.

Podsumowując, są to słodycze dla osób lubiących białą czekoladę oraz dość mocno słodkie ulepki. Dla niektórych mogą być zbyt mdłe i banalne.
Ja za rok kupię je ponownie;)


Ocena: 8,5/10
Sklep: Dino
Cena: 19.90zł/1kg

17 kwi 2017

Maoam Kracher




Gumy Maoam jadłam pierwszy raz ponad 7 lat temu. Poczęstowana zostałam przez koleżankę, która zdobyła je w jakiejś hurtowni ze słodyczami. W normalnych sklepach nie trafiałam na nie nigdy. 
Jednak od jakiegoś czasu zaczęłam je spotykać w sklepie Mila (chyba są na stałe w ofercie).
Swoje natomiast zakupiłam w Biedronce. Pojawiły się w ofercie przed Wielkanocą i jak to w Biedrze bywa, za chwilę znikną,

Te kolorowe kulki lub raczej spore fasolki to nic innego jak guma rozpuszczalna pokryta skorupką. Coś na wzór Skittles'ów, ale o wiele cieńsza i nie tak twarda. 
W opakowaniu występuje sześć smaków: truskawka, malina, cytryna, pomarańcza, jabłko i cola. 
W internecie widziałam również, że można je dostać w kolorze niebieskim, ale nie mam pojęcia jak smakują.


Wszystkie smaki są niezwykle soczyste z przeważającym, kwaskowym posmakiem. Nie są tak twarde i oblepiające zęby jak Mamba czy Fritt. Polewa jaką są pokryte jest słodka, a we wnętrzu gumy znajduję się każdemu dobrze znany kwasek cytrynowy dodający cukierkom kwasowości i lekkiego efektu musowania na języku;) 
Dla mnie ten dodatek mógłby nie istnieć, bo nie przepadam za tym proszkiem dodawanym do słodyczy. Na szczęście tutaj występuje w bardzo małej ilości.



Miło było poczuć ten smak po raz kolejny, po tylu latach. Są to słodycze, do których zawsze chętnie wrócę, gdy będę miała ochotę na coś soczyście owocowego;)


Ocena: 9/10
Sklep: Biedronka
Cena: 5,00zł/200g